Krzysztof Tyniec

Dopokąd

MTJ 2015-03-23
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Wygląda na to, że Krzysztof Tyniec rozsmakował się w nagrywaniu płyt. Po bardzo udanych "Piosenkach Ulotnych", które ukazały się w ubiegłym roku, teraz przyszedł czas na kolejny album zatytułowany "Dopokąd". I bardzo dobrze, bo kto jak kto, ale pośród wszystkich naszych aktorów, to właśnie artysta Teatru Ateneum jest według mnie jednym z najlepszych śpiewaków!

Tym razem Tyniec postawił w całości na nowy, specjalnie na to wydawnictwo przygotowany materiał - nie znajdziemy tutaj coverów ani numerów z przedstawień teatralnych. To zasadniczo jedyna różnica pomiędzy albumami, która jednak znacząco wpływa na odbiór "Dopokąd". Ale o tym później. 

Na "Dopokąd" mamy 15 utworów, które podobnie jak te z debiutanckiego krążka, są utrzymane w konwencji piosenki aktorskiej. Słychać również tango ("Tango walc", "Dopokąd Idę"), muzykę grecką ("Wiosenne Olśnienie") czy też country ("Kapiszonowy Świat" z motywem z "Bonanzy"). W tym ostatnim, bardzo chwytliwym, kawałku pobrzmiewa charakterystyczna dla Warszawy dwudziestolecia międzywojennego zadziorność. To murowany przebój!

Autorem dziesięciu tekstów jest sam Tyniec - pozostałe są dziełem Krzysztofa Piaseckiego. Taki duet gwarantuje dobry poziom liryczny. I faktycznie - słowa to najmocniejsza strona tej płyty. Jest lekko i zabawnie, chociaż poruszono tutaj wiele tematów, niekoniecznie łatwych. Zdaje się, że artysta zaczyna powoli myśleć o przemijaniu - o tym traktują choćby: wspomniany wyżej "Kapiszonowy Świat" oraz "Puzzle". Ponadto śpiewa o miłości, Saskiej Kępie, trudnościach związanych z wykonywaniem zawodu aktora oraz śmieje się ze swojego udziału w popularnym tanecznym show. 

Ja Tyńca słucham z przyjemnością, ale mam świadomość, że "Dopokąd" niestety nie każdemu przypadnie do gustu. W stosunku do swojej poprzedniczki ma jeden minus - po którymś z rzędu podobnym utworze może zacząć męczyć słuchacza. "Piosenki Ulotne" zawierały jednak covery i kompozycje ze spektakli, które wymieszane między sobą nie nudziły. 

Śpiewać niby kaĹźdy moĹźe, ale akurat w Polsce jest tak, Ĺźe ten aktor ktĂłry potrafi to robić, niekoniecznie odnosi sukces. Oczywiście działa to teĹź w drugą stronę - ci o marnych warunkach wokalnych i braku jakiegokolwiek pomysłu na interpretacje (vide Andrzej Grabowski, ktĂłremu wydaje się, Ĺźe wciąż odgrywa rolę Ferdka Kiepskiego), są nie wiedzieć czemu promowani, puszczani w radiu i zapraszani na występy. Mam nadzieję, Ĺźe ta tendencja się zmieni, a muzyka Tyńca zostanie dostrzeĹźona przez większy krąg odbiorcĂłw.Â